28 lutego 2011

Zadymienie.

Dzisiaj właściwie PRAWIE nie ma o czym pisać. Prawie nic się nie działo. Znów miałam orsze, ale też i lepsze chwile, znów zaczęłam dzień od "O, jak mi się nie chce żyć" i kończę na tym samym... Co się dziś działo? Rano nie mogłam się zwlec z łóżka, potem zamiast do szkoły, to do babci, a zanim jeszcze do babci, to pojechałam kupić bilet na marzec i oczekałam się ponad pół godziny w 1 z 5(?) gigantycznych kolejek;/ No ale przynajmniej już to załatwiłam i jutro nie muszę po bilet jeździć. Po powrocie od babci nie mogłam sobie znaleźć miejsca w domu, nie wiem, dlaczego. Ostatnio często tak mam. Na 19.30 była zapowiedziana próba chóru... Jednak zaraz przed umówioną godziną w calym domu zaczęło śmierdzieć dymem i zrobilo się nieprzyjemnie. Tak szczypało po gardle, że udusić się szło!;/ Okazało się, że mama coś w piecu zablokowała i się cały zatkał. Masakra! Trzeba było dzwonić po taty kolegę, który umie obsługiwać takie dziwactwa. Jakoś sobie poradzili, ale chyba do tej pory śmierdzi dymem. Mama się tak zdenerwowała, że nie da sobie rady i albo się zaczadzimy, albo jakiś pożar wybuchnie, że przez njakiś czas nie mogła dojść do siebie. Tylko prosiła, żeby ojcu nic nie mówić, żeby się nie denerwował w tym szpitalu;/
Po całej dymnej przygodzie poszłam spóźniona dość sporo na chór. Oczywiście śmerdziałam jak cholera fymem, ale przynajmniej usprawiedliwienie mojego spóźnienia było wiarygodne. Po chórze, ktory nie trwał już wcale zbyt długo, wróciłam do domu, pomoglam młodemu w lekcjach i potem już tylko myślałam, co zrobić jutro. Mam pewien plan. Jest dopracowany super dokładnie, aczkolwiek jeden mały błąd może wzystko spalić. Zobaczy się, co z tego wyjdzie. Częścią planu kest odwiedzenie mojego starego gimnazjum i złapanie wreszcie Sylwii, która ciągle przede mną ucieka od jakiegoś czasu.
Idę spać, bo jak człowiek jest zmęczony, to nie myśli racjonalnie. A jutrzejszy plan potrzebuje wiele precyzji i skupienia. Poza tym wiem, że napewno jeszcze długo nie zasnę przez moje durne myśli;/

6 komentarzy:

;) pisze...

Widzisz jest już coraz lepiej :)

Leyla pisze...

o widzisz...
Ja kiedyś grzałam w czajniku wodę na herbatę w mikrofalówce, mogłam wysadzić dom, ale miałam chyba z 10 lat xP

Anonimowy pisze...

;D

Ewelina pisze...

i jak? plan się powiódł? ee tam, nie warto pytać na pewno tak ;p :)

Poppy Miau pisze...

`boje sie to wyobrazić ;dd

Bianka pisze...

ale przygody...całe szczęście, że wszystko dobrze się skończyło ; )
a telefon lakierem pomalowałam xd