7 kwietnia 2011

Czarny czwartek...

Tiaaa... Tytuał adekwatny do dzisiejszego samopoczucia. Nie czuję się zbyt dobrze, nie mam zbyt dobrego humoru i znów mi cholernie słabo. Ale ciul! Mogło być gorzej.

Byłam dziś z klasą na filmie "Czarny czwartek". Kolejny czwartek w kinie. Film napewno był w jakimś sensie oderwaniem od zwykłej lekcji historii i pokazał nam rzeczywistość '70 roku. Ja się zawsze zbytnio wczuwam w postacie z filmów czy książek, więc momentami było mi szkoda bohaterów, którzy zostali podstępem zwabieni do stoczni i zaatakowani... Ogólnie lubię filmy historyczne, więc do mnie zdecydowanie dotarł ten film. Jak z resztą mojej klasy, nie mam pojęcia.
Po kinie spotkałam się z koleżanką i próbowałyśmy rozwikłać tajemnice męskiego sposobu myślenia. Słabo nam poszło;/ No i zdjęcia zrobiłam do dyplomu.

Nienawidzę swojego braku odwagi. Muszę rozwiązać pewną sprawę i zmierzyć się z nią i sama ze sobą. Ale cholernie się boję. Boję się, że wszystko będzie nie po mojej myśli. Że wszystko, na co pracowałam pójdzie na marne. Że moje życie będzie musiało się diametralnie zmienić. Życie jest z wiekiem coraz trudniejsze, a problemy coraz mniej błahe.

Trzymajcie kciuki i wspierajcie mnie, żebym była zdolna zrobić krok ku rozwiązaniu tej jakże trudnej sprawy...

4 komentarze:

Anonimowy pisze...

dzięki za komentarz ;) a przygotowania do matury pełną parą ;p aż sił brak ;| pozdrawiam ciepło ;)*

KittyAilla pisze...

Nas na lekcje nie zabierają do kina... Na biolę może do ZOO;P
Dodajemy??

Poppy Miau pisze...

♥jakos mi sie udało ;pp no nie wiem, bo u mnie na dworzu padfa i jest straszne błoto !.♥

aneczka miszcz pisze...

Też mam do rozwiązania pewną sprawę, ale wątpię, żeby miała ona dobre zakończenie..

Trzymam kciuki . :*