24 lutego 2011

Wiele niewiadomych...

Moje życie przestaje cokolwiek znaczyć. Wydaje mi się, że nic już nie ma sensu. Świat się kręci, ale chyba beze mnie. Wszystko się sypie. Wszystko powoli, a czasem z nkewiaarygodną prędkością trafia szlag. Nie ma miłości, nie ma czułości, nie ma w ogóle żadnych uczuć. Wielkie zero. NIC. Nie mam ochoty walczyć. Nie chce mi się nawet myśleć nad jakimś wyjściem. Przyjęłam do wiadomości to, że tak już zawsze będzie. Podnieść jest się cholernie trudno. Tylu sił nie mam. Myślę tylko, co mi jeszcze zostaje. Najgorzej jest zawieść się na tych, na których nam najbardziej zależy. Bo gdy on8i odchodzą, czujemy sieak cholernie samotni. Tacy opuszczeni, oszukani przez los.

Mogłabym śmiało napisać "wszystko się jebie". Ale to chyba nie jest dobre określenie. Boję się, że sobie nie poradzę. Że będę już zawsze trwała w tym martwym punkcie. Że reszta przyjaciół mnie opóści. Bo po co im taki ktoś, jak ja? Ktoś, kto tylko ciągle chodzi ze spuszczoną głową i ma doła? Nie mogę przetrawić tego, że ktoś taki, że ktoś, kto tak często widział mój uśmiech, słuchał opowieści o tym, jak mi jest dobrze, jaka jestem szczęśliwa i zadowolona, mógł mi w takim momencie powiedzieć, że ja ZAWSZE przyjmuję pozę wielkiej cierpiętnicy wyłącznie po to, żeby być w centrum uwagi. Żeby inni wypytywali, co mi jest,prosili o wyjaśnienia. Ostatnio faktycznie nie było kolorowo. Ale to nie powód, żeby od razu prawić kazania, że zawsze, że specjalnie, że to tylko moja maska, że udaję. To wcale nie sprawi, że nagle będzie mi lepiej, że będę się uśmiechać! Wprost przeciwnie! Po tej rozmowie czułam się jeszcze gorzej. Jak sobie teraz pomyślę, że większość ludzi może mieć takie samo zdanie na mój temt, to aż mi się niedobrze robi! Chciałąbym być teraz szczęśliwa! Ale do jasnej cholery nie mam powodów ku temu! Wprost przeciwnie. Mam dość wszystkiego. Cholernie dość. Nie wiem w ogóle, co mam ze sobą zrobić. Ile można płakać??

Teraz cieszę się ogromnir, że prawie nikt z moich znajomych nie wie, że prowadzę tego bloga. Mogę się chociaż spokojnie pozbyć tych durnych odczuć, które mi się kotłują w głowie. Nie wiem, czy iść jutro do szkoły. Mam ochotę do końca życia nie wychodzić z pokoju. Zamknąć się w nim i nie zawadzać już nikomu. Ludzie mieliby święty spokój, a ja mogłabym powoli, powoli umierać.

6 komentarzy:

Poppy Miau pisze...

`kochana, głowa do góry, ja kiedyś iałam chłopaka, który był ze mn.a 4 miesiące, nawet juz ustalilismy kolor naszego domu,a on tak po prostu mnie rzucił, bez słowa ; // tez byłam załamana, ale nie płakałam, jak byłam małą dziewczynką to ustaliłam sb, że nie bd NIGDY płakac, przez facetów !. ;**
znajdzie się inny,a jak nie to zawsze mozesz zostać lesbą ;>

Anne. ♣ pisze...

Często planuje sobie, np. ' Niee!! Dlaczego?! {...} Znów mam doła '
A później idę do szkoły i mam Klaudię{'siostrę'} i wręcz zapominam o tamtych myślach. Jestem wesoła i zachowuję się jak nigdy nic :)
Widocznie przyjaciele, nie są godni cb, gdy nie potrafią ci pomóc ;*
Też tak mam co do bloga <3.

Leyla pisze...

bądź sobą, nie zwracaj uwagi na ludzi, którzy próbują Ci wmawiać co myślisz. To chore, nie są w Twojej głowie i nie mogą tego wiedzieć.
Jak Ci jest smutno to po co się uśmiechać?
Bez sensu.

pegie pisze...

głowa do góry , uwierz mi że ja tez nie mam z górki , ale ostatnią rzeczą jaką powinnaś teraz zrobić to poddać ! pokaż że jesteś silna i z dumą chodź Z głową podniesioną do góry.
Trzymaj sie ; *

Skeyt . pisze...

Nie martw się,czasem jest lepiej a czasem gorzej .:)

kikukikukiku pisze...

dziękuję ;)
u mnie też mało kto ma adres bloga, z takich znajomych no to może z 5 osób, a tak no to wiesz ;P tak jest lepiej.
chociaż powiem ci, że kilka niepożądanych osób też ma adres, niestety.. ale cóż, mówi się trudno. Jedna dziewczyna z mojej byłej klasy była na tyle zdesperowana, żeby szukać mnie w goglach no, i znalazła. ale dobrze, widać życie nie dostarcza jej zbyt wielu wrażeń i szuka ich u innych eeech, żałosne ;))