Zapowiadał się taki straszny dzień... A tymczasem było nawet fajnie;) Matmy nie pisałam, bo babka na środę przełożyła;) Resztę lekcji jakoś przeżyłam;) Nawet bez większych problemów... No może poza jednym - totalnym brakiem skupienia. No, ale każdemu może się zdażyć;) Na polskim już całkowicie poprawił mi się humor, bo dowiedziałam się, że mam 4 z wypracowania maturalnego:D Nawet fakt, że mijałam się z moim facetem na korytarzu udając, że się nie znamy, nie zdołał mi zepsuć humoru... To dziwne:) Po południu odwiedziłam koleżankę. Zamawiałyśmy dla niej djembe, a dla mnie jakieś pierdółki do gitary. Trochę nam odwalało, jak zawsze:D Gdy już wróciłam do domu, dowiedziałam się, że mojej Sylwii potrzebna jest mała pomoc. Mianowicie, prosiła, żebym jej namalowała martwą naturę na plastykę...
Ogólnie lubię rysować, chociaż wychodzi mi to różnie, ale farby - to raczej nie dla mnie... I wgl trochę nie moje klimaty... No ale przyjaciele są po to, żeby pomagać:D Trochę się natrudziłam, żeby znaleźć farby i pędzle. Na szczęście mam młodszego brata, który jeszcze jest w podstawówce i musi mieć takie rzeczy:)
Nawet nie wyobrażacie sobie, jaką radochę miałam paplając się w tych farbach:D Trochę zawaliłam pokój, ale za to zabawa była przednia:)) Może to nie jakieś dzieło sztuki, ale zawsze to trochę pracy, czasu i serca:)
Sami zobaczcie, co z tego wyszło...
To podczas malowania... Takie brzydkie i nie wykończone. Chociaż właściwie, to dopiero zaczęte:)
Tutaj prawie skończone, przed ostatnimi poprawkami, na podłodze w bałaganie farbowo - pędzlowym:D
A tu już powiedzmy, że wykończone:)) Może nie piękne, ale moje:D
Spadam spać, bo jutro na 7 do szkoły;/ Budzik na 4.45 trzeba nastawić! Masakra! Buziaki dla was;*;*;*
3 komentarze:
śłiczny ten obrazek był...
Dziękuję;);*
Bossski!
Prześlij komentarz